INWESTOR
Pismo inwestycyjne


Rzeczpospolita budowlana 2013

Iwona Bortniczuk
Polska niewątpliwie weszła w okres spowolnienia gospodarczego, ale prognozy na ten rok nie są zatrważające. Przeciwnie, szacowana sprzedaż cementu – jej wartość to najlepszy papierek lakmusowy stanu i kondycji budownictwa – zbliżona jest do tej z 2012 roku. Tymczasem lokomotywami rozwoju  mają być zapowiadane na ten rok inwestycje w energetyce i na kolei.

Polska zajmuje obecnie piątą pozycję w Europie pod względem sprzedaży cementu. Przed nami są tylko Niemcy, Francja, Włochy i Turcja. Jesteśmy w czołówce krajów starego kontynentu. Koniec 2012 upłynął też w znacznie lepszych nastrojach, zaczęto podpisywać nowe kontrakty, rynek wyraźnie się ożywił. Nie jest wcale tak źle jak chciałyby to widzieć media, niestety – złe wiadomości lepiej się sprzedają, a kryzys to wdzięczny temat. Jednak ciągłe mówienie o nim napędza spiralę obaw, które nie zawsze są zgodne z rzeczywistą kondycją rynku, a tę najlepiej oceniać patrząc na twarde wskaźniki – podkreśla prof. Jan Deja, dyrektor biura Stowarzyszenia Producentów Cementu.

O jakich wskaźnikach mowa? Przede wszystkim dotyczy to sprzedaży cementu, który odgrywa w rozwoju gospodarczym naszego kraju ogromną rolę. Jego sprzedaż i jej prognozy to papierek lakmusowy stanu i kondycji budownictwa. A te nie są najgorsze – 15,5 mln ton w 2013 roku (a według prognoz IBnGR nawet 16,5) to być może mało w porównaniu do 22 mln ton zanotowanych jako rekordowa sprzedaż tego surowca z końca lat siedemdziesiątych, ale biorąc pod uwagę obecną sytuację, ten wynik nie jest wcale zły. – Należy odczytywać go jako przejaw umiarkowanego optymizmu branży – zaleca prof. Deja. Biorąc bowiem pod uwagę liczbę zrealizowanych w ubiegłym roku kontraktów, napędzanych przecież przez Euro 2012 i fundusze unijne, rozpoczynający się właśnie rok nie zapowiada się dużo gorzej.

Jeśli wierzyć zapowiedziom poszczególnych ministerstw, to w tym roku na budowę dróg rząd wyda 15 mld zł, kolei – 7 mld. To sprawia, że nastroje w branży budowlanej się ocieplają. Ważne jest również to, co będzie działo się w energetyce. Realizacja kilku dużych inwestycji energetycznych może wpłynąć na ustabilizowanie sytuacji rynkowej, co powinno być w tym roku jedną z lokomotyw rozwoju w budownictwie – uważa prof. Deja. W debacie „Dni Betonu” 2012  na temat budownictwa analityk Marcin Peterlik stwierdził, że potrzeby sektora energetycznego sięgają 200 mld złotych.

Przed głębszymi spadkami rynek uchronić ma także stabilna sytuacja segmentu niemieszkaniowego. W odróżnieniu od sektora drogowego, budownictwo mieszkaniowe oparte jest o dość stabilny popyt gospodarstw domowych. Przy założeniu, że polska gospodarka będzie się dalej rozwijać w podobnym tempie lub nawet nieco wolniej niż w przeciągu ostatnich dwóch-trzech lat, popyt nie powinien podlegać dramatycznym spadkom, ale też nie ulegnie poprawie. Analitycy REAS prognozują, że dla sytuacji na tym rynku kluczowe znaczenie będą miały czynniki psychologiczne. Z jednej strony nastroje nabywców mogą się szybko pogarszać wraz z coraz trudniejszą sytuacją na rynku pracy, stagnacją dochodów i niepokojącymi informacjami płynącymi z mediów. Z drugiej – w 2013 roku na rynku zaczną coraz częściej pojawiać się inwestycje, które zapewnią nabywcom pełną ochronę wynikającą z ustawy deweloperskiej. Powinno to zwiększyć poziom zaufania klientów i nieco zwiększyć sprzedaż lokali we wczesnych fazach budowy. Wyraźnej poprawy sytuacji na rynku można oczekiwać w 2014 roku, pod warunkiem poprawy sytuacji gospodarczej w kraju i zwiększonej akcji kredytowej. Istotne, ogólne ożywienie w branży budowlanej powrócić może dopiero w 2015 roku wraz z szybszym wzrostem gospodarczym i realizacją pierwszych znaczących inwestycji współfinansowanych z nowej perspektywy unijnej.